– Jak się patrzy na obwolutę książki Tyrmanda “U brzegów jazzu” w wydaniu z 1957 roku, to nie trzeba być wielkim bibliofilem, aby czuć, że to jest coś wyjątkowego. Jest ona dziełem malarza i wielkiego propagatora jazzu Jerzego Skarżyńskiego. W dziewiczym stanie wydanie to można kupić w antykwariacie już za 10 zł – zauważał Janusz Miliszkiewicz. – Gdy się lepiej rozejrzymy, to np. za 5 zł wejdziemy w posiadanie drugiego wydania książki Marka Hłaski “Pierwszy krok w chmurach” – dodawał.
Współcześni antykwariusze starają się być w dobrych stosunkach z ludźmi, którzy na co dzień obchodzą śmietniki. Dzięki tym znajomościom pozyskują wiele cennych przedmiotów. – Tomasz Marszewski z antykwariatu na Woli zdradził mi, że dzięki śmieciowym nurkom wszedł w posiadanie pierwodruku dzieł Gajcego i Miłosza. Sam kiedyś na śmietniku znalazłem interesujące obrazy z lat 50., które równie dobrze mogłyby być ozdobą jakiegoś muzeum – opowiadał gość Jerzego Kisielewskiego.
Jednocześnie Janusz Miliszkiewicz przestrzegał wszystkich, którzy chcieliby zacząć tworzenie kolekcji starych przedmiotów, motywując się ich późniejszą sprzedażą z zyskiem. – Żaden fachowiec nie zagwarantuje tego, że zarobimy na naszej kolekcji. Nie wiemy, jak się zmieni gust przyszłych odbiorców sztuki. Największym zyskiem jest codzienne przebywanie w towarzystwie jakiegoś obrazu, grafiki czy innego starocia. Przeżywanie tego przedmiotu nas wzbogaca. Jeszcze większy zysk jest wtedy, gdy sztukę zaczynają przeżywać nasze dzieci, bądź wnuczęta…